Od jakiegoś czasu zastanawiałem się jak to jest żyć na malutkiej wysepce pośrodku oceanu, takiej jak Fulidhoo i wiele innych na Malediwach. Co prawda kilka dni pobytu tutaj jako turysta wiele nie wyjaśniają w tej kwestii, ale zawsze dają jako taki pogląd.
Na pewno życie tutaj oprócz oczywistych plusów (piękno przyrody, spokój) ma również wiele minusów (podatność na działanie żywiołów, odcięcie od świata, a co za tym idzie wysokie ceny eksportowanych dóbr itd.). Z rozmów z miejscowymi wynika, że życie na Maledwiach zmieniło się bardzo przez ostatnie kilkadziesiąt lat (i będzie się zapewne cały czas zmieniać), a jednym z głównym motorów napędowych tych zmian jest turystyka, która stanowi bardzo ważną gałąź gospodarki tego kraju. Nasz gospodarz opowiadał, że kilkadziesiąt lat temu (gdy był on młody, czyli ze 30 lat temu) większość ludzi mieszkała w bambusowych chatkach, teraz królują już normalne, murowane domki.
Kiedyś też podobno ludzie dużo bardziej funkcjonowali jako wspólna, wymieniali się produktami i pomagali sobie nawzajem. Jak ktoś potrzebował jajka to dostawał od sąsiada, a sam odwdzieczał się innymi produktem, który akurat miał na zbyciu. Teraz takie układy już raczej nie funkcjonują i handel opiera się na pieniądzach. Wraz z rozwojem kraju, rosły też znacząco ceny. Kiedyś średniej wielkości ryba kosztowała ok. 50 groszy, teraz jest to ok. 4 zł. Co nie zmienia faktu, że większość ludzi ryby ma za darmo, bo łowi się je codziennie w duzych ilościach i jest ich raczej zbytek niż niedobór.
Jeszcze kilka lat temu dochód z turystyki czerpali przede wszystkim właściciele resortów, kapitał wypływał w dużej mierze za granicę. Dopiero od 2010 roku lokalne wyspy otwarte zostały dla turystów i zaczęły powstawać pierwsze guest housy. Lokalna ludność choć trochę nieufnie nastawiona do turystów, to jednak jest zadowolona z tych zmian, gdyż jest to dla nich duża szansa, aby kasa z turystki trafiała również do nich, nie tylko w formie marnej wypłaty za pracę boya hotelowego w resorcie.
No i tutaj oczywiście wkracza polityka. Właśnie wczoraj na Fulidhoo miało miejsce spore wydarzenie polityczne, gdyż na wyspę zawitał były prezydent tego kraju, który rządził przez kilka kadencji. Przylecial wodolotem w ramach kampanii wyborczej, promować swoją partię przed wyborami, które będą miały miejsce mniej więcej za miesiąc. Nasz gospodarz wyjaśnił nam, że na Maledwiach są dwie główne partie: aktualnie rządząca oraz ta którą reprezentuje były prezydent goszczący wczoraj na Fulidhoo. Mówił również, że nie lubi byłego prezydenta i jego partii, między innymi dlatego, że byli niechętni otwarciu wysp lokalnych na turystykę i zmieniło się to dopiero za nowego prezydenta. Poprzedni rząd nie sprzyjał tej inicjatywie, oficjalnie ze względu na religię i rozwiązłe zło zachodu, które zaleje pobożne, muzułmańskie wyspy i ich ludność. Jednak tak naprawdę chodziło przede wszystkim o kasę, gdyż politycy mają spore udziały w resortach i związanej z nimi turystyce, a co za tym idzie nie na rękę im odpływ gości do dużo tańszych guest housów. Ponadto łatwiej rządzić biedniejszym i bardziej zależnym od rządu ludem. Tak przynajmniej całą sytuację przedstawił nam nasz gospodarz.
Prawda pewnie leży gdzieś pośrodku i turystyka na lokalnych wyspach, jeżeli będzie rozwijana z głową i poszanowaniem dla lokalnych tradycji, kultury i religii, z pewnością może przynieść dużo dobrego miejscowej ludności.
Piękna przyroda to największy skarb Malediwów, za który turyści są skłonni płacić sporą kasę, więc oczywistym jest, że ludzie tu mieszkający powinni z tego korzystać, a nie tylko patrzyć jak kasa wypływa z resortów do ich europejskich właścicieli, samemu jedynie wykonując w nich proste prace za marną kasę. Tym bardziej, że poza rybami większość dóbr na wyspach jest trudno dostępna i często dość droga, zwłaszcza jak na Azję. Z ciekawostek dowiedzieliśmy się, że kurczaki tutaj importują z Brazylii, gdyż sprowadzanie ich masowo z drugiego końca świata wychodzi taniej niż miejscowe kurki. Większość z tych informacji pochodzi z rozmów z miejscowymi i nie weryfikowałem tego za bardzo (bo internet jest baaaardzo powolny), ale z pewnością choć trochę oddaje realia życia w tym nietypowym kraju.
Podsumowując ciężko stwierdzić jak to jest spędzić całe życie na tak niewielkim skrawku piasku na środku oceanu, z całą pewnością jednak życie turysty jest tutaj bardzo przyjemne 😉
Podobał Ci się wpis? Chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami? Polub fanpage Somtam.pl na Fejsie 😉
Zostaw komentarz